W sobotnim spotkaniu 26. kolejki Betcris IV ligi, GKS Bełchatów wygrał na wyjeździe z WKS 1957 Wieluń 2:0. Tuż po meczu przebieg tej rywalizacji ocenili trenerzy obu zespołów, Bogdan Jóźwiak i Romuald Solarek.
Bogdan Jóźwiak (GKS Bełchatów):
– Przede wszystkim gratulacje należą się całej drużynie za konsekwencje i cierpliwość w grze, bo niemalże do samego końca wynik tej rywalizacji był niepewny. W pierwszym fragmencie meczu ciężko było nam wypracować jakieś klarowne sytuacje bramkowe. Bodaj najlepszą miał Miłosz Nowak. Brakowało nam ostatniego podania, za dużo było też dośrodkowań, z których nic nie wynikało. Graliśmy dziś bez typowej, wysokiej „dziewiątki”. Po przerwie wiedzieliśmy, że z biegiem czasu pojawi się nieco więcej przestrzeni. Założyliśmy sobie, by grać dokładnie i cierpliwie szukać swojej szansy, z odpowiednim zabezpieczeniem tyłów. Raz zabrakło nam uwagi i o mały włos nie zakończyło się to golem dla Wielunia. Brawa dla Leona za tę interwencję. Cieszę się z wyniku, ale i z jakości, jaką dali nam zmiennicy. Kamil Mizera zaliczył asystę, a Damian Warnecki strzelił drugą bramkę. Powtarzam to po raz kolejny: konsekwencja, cierpliwość, wytrwałość. Tu nikt się przed nami nie położy. Czy to na wyjeździe, czy w meczach u siebie, rywale zawsze są zmotywowani i dobrze przygotowani do rywalizacji z nami. Dzisiaj WKS był fajnie zorganizowany z tyłu, grał nisko w obronie, co spowodowało, że praktycznie całe spotkanie musieliśmy budować grę. Było ciężko, ale daliśmy radę. To jest najważniejsze. Na koniec chciałbym docenić i podkreślić wsparcie, jakie dostaliśmy od naszych kibiców, którzy tak licznie przyjechali na to spotkanie. Naprawdę rzadko się zdarza, aby na tym poziomie rozgrywkowym tak dobrze zorganizowana grupa jeździła za drużyną do każdego miejsca, w którym ta akurat gra. Ogromny szacunek i podziękowania!
Romuald Solarek (WKS 1957 Wieluń):
– Na pewno konsekwentnie realizowaliśmy swój plan na ten mecz. Znaliśmy walory przeciwnika i do tego chcieliśmy dostosować nasz sposób grania. Myślę, że w przekroju całego spotkania przynosił on konkretne, wymierne korzyści. Decydującym momentem meczu, jeśli chodzi o sam wynik, była niewykorzystana przez nas sytuacja tuż przed utratą gola. W zbyt łatwy sposób traciliśmy te bramki, co przechyliło szalę na korzyść przeciwnika. Generalnie do momentu, kiedy utrzymywaliśmy wynik bezbramkowy, wyglądało to nieźle.
– Moje trzy lata spędzone w Bełchatowie wspominam bardzo miło. To był fajny czas. Drużyna z roku na rok się rozwijała. Budowana była z głową, co na koniec mojej przygody z GKS w 1995 roku zwieńczone zostało awansem do Ekstraklasy. Do dziś mam wielu kolegów z tamtego okresu, a z kilkoma chłopakami, takimi jak m. in. Jacek Berensztajn, Artur Lamch mam kontakt do dzisiaj. Serdecznie ich pozdrawiam.
____________________________