Po sobotnim meczu kontrolnym „Brunatnych” z drugą drużyną Łódzkiego Klubu Sportowego porozmawialiśmy z napastnikiem GKS-u, Przemysławem Zdybowiczem. Oto, co nam powiedział.
Przegrywamy mecz z rezerwami ŁKS-u 1:2. Jaka jest twoja ocena tego spotkania?
Mogę oceniać jedynie pierwszą połowę, w której miałem okazję wystąpić. Uważam, że zagraliśmy w miarę poprawnie. Oczywiście było kilka błędów indywidualnych, wymuszonych przez przeciwnika, chwilami brakowało też dokładności. Mogliśmy też stworzyć więcej akcji po bramką przeciwnika, ale to dopiero nasz drugi sparing tej zimy. Szlifujemy formę i ciężko pracujemy. Miniony tydzień był naprawdę mocny, kolejny zapowiada się podobnie. Przed nami dwa sparingi w odstępie kilku dni. Forma ma przyjść w marcu.
Czy nie masz wrażenia, że gdyby to był mecz ligowy i trener na drugą połowę desygnował ten sam skład, który schodził z boiska przy prowadzeniu 1:0 – GKS by tego spotkania nie przegrał?
Nie mnie to oceniać. Mamy kadrę dwudziestokilkuosobową, kalendarz ligowy jest długi i każdy będzie potrzebny. Poza tym, po to są sparingi, żeby trener mógł się przyjrzeć grze każdego zawodnika. Porównać jak wygląda w danym momencie i co daje drużynie? Wszyscy pracują na swoją szansę.
W takim razie, jakbyś porównał poziom prezentowany przez zespół rywala, który jest w czołówce III ligi na tle jakości naszej drużyny? Posiadanie piłki było jednak zdecydowanie po stronie ŁKS-u.
ŁKS starał się operować piłką, ale tego się spodziewaliśmy i takie mieliśmy założenia przed meczem, aby się cofnąć i w odpowiednich momentach wyjść do pressingu. Myślę, że w miarę dobrze nam to wychodziło. Będziemy to pewnie cały czas szlifować, aby opanować tę umiejętność możliwie jak najlepiej. Wydaje mi się, że na tle takiego rywala nie mamy się czego wstydzić. Mimo, iż obecnie jesteśmy drużyną czwartoligową, uważam, że potencjał, a przede wszystkim zawodników mamy na zdecydowanie wyższy poziom rozgrywkowy.
A jak opiszesz sytuację, po której zdobyliśmy gola?
Była to dość śmieszna sytuacja. Sergiej Napolov wrzucał piłkę ze skrzydła, bramkarz próbował ją wybić, ale zrobił to na tyle niefortunnie, że ta odbiła się od obrońcy i wpadła do siatki. Byłem blisko tego zamieszania. Można powiedzieć, absorbowałem obrońcę i sprowokowałem do błędu, co w efekcie przyniosło nam gola.
Od początku przygotowań trenują z wami młodzi Czapla, Woźniakowski, Foltyn czy Szczepaniak. Twoim zdaniem który z nich najlepiej wkomponował się w drużynę i szatnię GKS-u?
Właśnie po to jest okres przygotowawczy dla młodych zawodników, aby ci mogli zaprezentować swoje piłkarskie walory przed trenerem. Na treningach, w meczach kontrolnych itd. Chłopaki ciężko pracują i pewnie każdy z nich liczy na swoją szansę w meczach ligowych.
Odpadł ci jeden z konkurentów do gry w ataku, Vitalij Nerukh, któremu podziękowano za współpracę. Czy to oznacza, że wiosną Przemysław Zdybowicz będzie nadal w głównej mierze odpowiedzialny za zdobywanie bramek dla GKS-u Bełchatów?
Swoją postawą na boisku chcę cały czas udowadniać, że mogę zdobywać bramki, asystować i pomagać drużynie w odnoszeniu kolejnych zwycięstw. To jest dla mnie najważniejsze.
____________________________